Dane geolokalizacyjne dają doskonały wgląd w przebieg pandemii a także skalę zmian jakie przeszło społeczeństwo w trakcie kwarantanny. Firmy agregujące tego typu dane stały się cennym źródłem informacji o możliwych ogniskach zakażeń zaś równolegle pojawiły się pomysły na wykorzystanie technologii lokalizacyjnych zarówno globalnej jak i lokalnej (np. kontakty Bluetooth) do walki z wirusem. W ślad za tym przyszły wątpliwości co do ochrony prywatności użytkowników i bezpieczeństwa takich narzędzi.
Przykładem może być aplikacja ProteGO mierząca się z olbrzymim negatywnym odbiorem w branży – czy zasłużonym? Czy w ogóle ma szansę powstać rozwiązanie, któremu ludzie zaufają? Czy takie rozwiązanie powinno w ogóle przekazywać dane na zewnątrz? Są to fundamentalne pytania, na które musimy sobie odpowiedzieć.
Na przełomie lutego i marca Polska, jak wiele innych krajów europejskich stanęła w obliczu osobliwej sytuacji. Wirus SARS-CoV-2, który jeszcze w styczniu wydawał się problemem najwyżej na skalę Chin, znalazł swój przyczółek w Europie, we Włoszech. Pierwsze ognisko wirusa powstało w mieście Codogno skąd szybko rozprzestrzenił się na północny region Lombardii. Niestety Włochy to po Francji najpopularniejszy cel globalnej turystyki, a w sezonie zimowym północ jest szczególnie atrakcyjna dla turystów z krajów europejskich, w tym Polaków.
Wybuch epidemii we Włoszech nałożył się z feriami zimowymi. Zarażeni wirusem zaczęli pojawiać się w innych krajach za sprawą turystów powracających z Włoch ale też innych rejonów dotkniętych wirusem. W tym momencie dane lokalizacyjne zbierane bezpośrednio przez aplikacje stały się cennym i niezastąpionym źródłem informacji pozwalającym modelować przebieg epidemii.
Potencjał rozprzestrzeniania się wirusa w wyniku turystyki feryjnej pokazują dwie mapy przygotowane na podstawie próbki użytkowników aplikacji mobilnych należących do sieci Proxi.cloud. Pierwsza mapa ciepła pokazuje lokalizacje odwiedzone przez zaledwie kilkudziesięciu użytkowników, którzy byli w epicentrum wybuchu Włoskiej epidemii koronawirusa – w mieście Codogno.

Gdy już weźmiemy pod uwagę znacznie większą grupę użytkowników, którzy zdążyli odwiedzić północne Włochy jeszcze przed ogłoszeniem kwarantanny regionu otrzymujemy praktycznie pełne odwzorowanie aglomeracji i skupisk ludności w kraju (druga mapa niżej). Skala jest dynamiczna, ale kolor czerwony odpowiada 5 tys. interakcjom z jednym z kilkudziesięciu tysięcy analizowanych punktów (sklepy, galerie handlowe itp.). Praktycznie w każdym miejscu można było skrzyżować drogi z potencjalnym nosicielem wirusa. Skala zagrożenia spowodowała ustanowienie krajowej kwarantanny, zamknięcie granic i inne restrykcje, mające przeciwdziałać rozprzestrzenianiu się wirusa.
Zaprezentowane tu dane zostały udostępnione interdyscyplinarnemu zespołowi naukowców zajmujących się modelowaniem epidemii MOCOS (MOdelling COronavirus Spread).
Wykorzystanie danych geolokalizacyjnych do wspomożenia modeli epidemiologicznych to tylko jedno z zastosowań technologii mobilnych w walce z wirusem. W krajach azjatyckich (Singapur, Korea Południowa, Chiny) szybko dostrzeżono potencjał wykorzystania telefonów komórkowych do wykrywania bezpośredniej bliskości innych telefonów i budowania w ten sposób mapy kontaktów w fizycznym świecie. Naturalną drogą było wykorzystanie technologii Bluetooth obecnej nieomal w każdym telefonie a pierwsze wzmianki wykorzystania skanowania środowiska Bluetooth do pomiaru interakcji ludzkich miały miejsce w artykułach naukowych jeszcze w czasach przed powstaniem systemu Android i iOS.
Rozwój nowoczesnych mobilnych systemów operacyjnych oraz samej technologii Bluetooth zwłaszcza w dziedzinie oszczędności energii rozszerzył możliwości wykorzystania tego rozwiązania. O ile dotąd chęć ochrony prywatności użytkowników telefonów ograniczało wykorzystanie mapowania kontaktów międzyludzkich przy użyciu interakcji Bluetooth, to możliwość skutecznej walki z Covid-19 zmieniła nieco perspektywę. Gdy użytkownik telefonu zostaje oznaczony jako osoba zarażona, można odtworzyć jego interakcje z innymi użytkownikami i podjąć właściwe kroki w celu izolacji kolejnych ognisk choroby. Kod źródłowy azjatyckich rozwiązań został udostępniony jako Open Source aby inne kraje mogły skorzystać w celu walki z epidemii.
W Polsce powstała aplikacja ProteGo Safe, która początkowo została stworzona jako aplikacja Safe Safe w ramach hackathonu zwołanego w obliczu pandemii. Wraz z zaangażowaniem się Ministerstwa Cyfryzacji i zmianą nazwy, pojawiły się wątpliwości co do ochrony prywatności i bezpieczeństwa danych takiej aplikacji. Na forum projektu na github rozgorzały dyskusje pomiędzy autorami aplikacji i ekspertami od bezpieczeństwa. Z jednej strony, dane dotyczące spotkań z innymi użytkownikami to bardzo wrażliwe pole z punktu widzenia prywatności, z drugiej, trzeba powiedzieć, że żadna inna powszechnie używana aplikacja nie jest tak gruntownie analizowana pod kątem możliwości wykorzystania zbieranych w celu innym niż walka z rozprzestrzenianiem się wirusa.
Na boku tej dyskusji mocno naładowanej emocjami spoza dziedziny technologii, warto pokazać idealne rozwiązanie nie wymagające centralnego zbierania danych, w którym każdy z elementów systemu (czyli smartfon) może sprawdzić czy był potencjalnie narażony na kontakt z wirusem bez konieczności udostępniania własnych danych centralnej jednostce. Obrazuje to ikonografika niżej.

W uproszczeniu, każde urządzenie należące do systemu nadaje regularnie losowe wiadomości. Smartfon zapamiętuje te wiadomości, zarówno te które usłyszał jak i te które sam nadał. W przypadku, gdy użytkownik smartfona zostaje zdiagnozowany jako nosiciel wirusa, szpital albo inne publicznie dostępne źródło publikuje listę wszystkich wiadomości, które jego urządzenie nadało. Są to losowe ciągi znaków – więc w żaden sposób nie zdradzają wrażliwych danych chorej osoby, Następnie każdy inny użytkownik może sprawdzić czy na jego liście usłyszanych wiadomości znajduje się taka wypowiedziana przez telefon chorego. Jeśli nie, ryzyko zakażenia jest zdecydowanie mniejsze niż w przeciwnym wypadku. Proste rozwiązanie z poszanowaniem prywatności zaangażowanych osób.
Przykłady przytoczone wyżej pokazują możliwość wykorzystania technologii lokalizacyjnych na samym froncie walki z wirusem, W tle pozostają znacznie szersze możliwości posłużenia się takimi rozwiązaniami do przeciwdziałania negatywnym efektom wirusa na gospodarkę a przynajmniej zrozumienia tych oddziaływań.
Dane geolokalizacyjne pokazują odpływ ludzi z centrów handlowych w wyniku restrykcji, wygaszenie ruchu ulicznego a następnie powrót przechodniów na ulice. To cenne źródło informacji dla wielu branż, od handlu przez turystykę po marketing – zwłaszcza branżę reklamę zewnętrznej, która odczuła spadek ruchu najmocniej w związku z wycofywaniem budżetów OOH przez reklamodawców. Szybka analiza i wyciąganie wniosków w czasie rzeczywistym może być kluczową przewagą w gospodarce odbudowującej się po niespodziewanej kwarantannie.